Dotykając zimnej balkonowej ramy moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Powoli wypuszczając z ust dym przechyliłam swoje ciało lekko do przodu. Przed domem Pani Katie stała ławka, która pokryta zabezpieczająca od zniszczeń farbą bardzo dobrze się trzymała. Byłam przekonana, że ktoś na niej siedzi, a swoją niepewność rozwiałam po kilku dłuższych spojrzeniach na daną osobę. Poczułam nieprzyjemne ukłucie w dole brzucha, które spowodowane było strachem. lecz ciekawość jak zwykle zwyciężyła. Szybko schowałam się do pokoju wyrzucając niedbale nie dopalonego papierosa gdzieś poza balkon. Wsunęłam niedbale krótkie szorty i wciskając na siebie bluzę, której Zayn do tej pory nie odebrał, założyłam krótkie trampki.
Cicho schodziłam po schodach zastanawiając się jaką jestem idiotką. Dostrzegam przed domem osobę, która bacznie obserwuję dom w którym się znajduję, nie znam jej i nie wiem na ile niebezpieczna może być, lecz mimo to wychodzę, nie zabezpieczając się i nie wzywając policji. Zdecydowanie powinnam przemalować się na blond.
Skrzypiące drzwi dały o sobie znać. Niepewnie wystawiłam nogi poza próg drzwi. Jeden krok. Dwa. Trzy. Przygryzając dolną wargę przyglądam się baczniej. Wyraźnie zmarznięta sylwetka, odziana w obszerną siwą bluzę, dokładnie taką samą jaką miałam na sobie. Nie musiałam widzieć niczego więcej. To był On.
Podchodząc coraz bliżej obserwowałam jego zachowanie. Jego głowa tkwiła w mocnym uścisku dłoni. Nie zauważył mnie.
-Czy Ty zawsze musisz wszystko tak cholernie komplikować?-zapytałam podkulając nogi.
Chłopak momentalnie podniósł na mnie wzrok. Jego przeszywający wzrok przyprawiał mnie o dreszcze, dlatego dla niepoznaki zakryłam swoje pół nagie nogi rękawami bluzy.
Nic nie mówił. Nie odzywał się tak dobre pięć minut, dokładnie lustrując moją twarz. Oglądał moje oczy. Moją każdą rzęsę, jak gdyby moje oczy miałyby być ostatnią rzeczą jaką ujrzy. Jak gdyby chciał zapamiętać dokładnie ich każdy detal. Napawał się nimi.
Nie spuszczając wzroku z Zayna błagalnie powiedziałam:
-Proszę przestań.-czułam jak do moich oczu napływają łzy.
Zamknęłam swoje oczy mocno zaciskając przy tym wargi.
-Przez te cztery tygodnie czułem się wspaniale. Dokładnie dwadzieścia osiem razy widziałem jak zasypiasz. Siedziałem tu obserwując Cię z tej właśnie ławki.-Chłopak przysunął się znacznie bliżej, i położył swój kciuk na moim mokrym od łez policzku-z każdą minutą tak bezbłędnie przypominałaś mi, dlaczego Cię kocham.
Kiedy pierwszy raz błagałam o ratunek tonąc w jego brązowych oczach, moje serce biło jak oszalałe. Nie znalazłam słów, którymi mogłabym opisać, jak bardzo mocno biję w tej chwili.
-Nie wiesz co to znaczy kochać Zayn. Nie masz o tym bladego pojęcia!-znacznie podnosząc ton głosu odkręciłam swoją twarz od jego, tak by nie widział kolejnych łez-Ty mówisz, że mnie kochasz tak?- zapytałam pretensjonalnie nie mogąc ukryć zaszklonych oczu.
-Proszę Cię, nic nie mów. Proszę...-powiedział ujmując moją twarz w dłoniach-Wiesz jak to jest, kiedy nie jesteś w stanie zaparzyć idiotycznej herbaty, bo myślisz o swoim sensie życia? Wiesz jak to jest, kiedy cieszy Cię świergotanie ptaków, lub śmiech dziecka, tylko wtedy jeśli Twój sens życia idzie obok Ciebie? Ja wiedziałem.-powiedział pewnie unosząc moje ciało. Usadowił mnie na swoich kolanach i wtulając swoją głowę w moją szyję, niczym dziecko szukające schronienia u matki powiedział:
-Jesteś tym co sprawia, że umiem zaparzyć tą wspaniałą herbatę. Jesteś tym, co sprawia, że obsikane dziecko w kawiarni sprawia, że mam ochotę wstać i cieszyć się razem z nim z tego, że pokazał swojej mamie kto tu rządzi-kiedy usłyszałam te słowa nieznacznie zachichotałam.-Jesteś moim sensem Marina.-Zayn podniósł swoją głowę i przykładając moją rękę do jego klatki piersiowej po raz kolejny zanurzył swój wzrok w moich oczach.
-Ono biję dla Ciebie. Każde uderzenie na sekundę jest dedykowane Tobie. Mojemu sensowi życia...
Trzymałam rękę na jego zmarzniętej, doskonale wyrzeźbionej klatce piersiowej. Oblizując spierzchnięte wargi oparłam swoje czoło o Jego. Zachłannie wąchałam jego perfumy i coraz mocniej wtulałam się w jego ciało.
-Tak strasznie tęskniłam-roniąc ostatnią łzę cicho wydukałam.
Uścisk Zayn znacznie się wzmocnił. Obrócił mnie zdecydowanie, tak bym swoimi udami obejmowała jego biodra. Przyciągnął mnie do siebie, a ja delikatnie zdrętwiałam czując jego ciało tak mocno przywarte do mojego. Czułam jego przyrodzenie dokładnie na wysokości swojego pępka. Byłam z nim tak blisko. Tak niebezpiecznie blisko. Niebezpiecznie przyjemnie, blisko...Czułam jego oddech na swojej szyi. Był taki głęboki i zdecydowany.
-Tak wiele oddałbym, żeby było tak zawsze.
Cholera. Trafił w czuły punkt. No właśnie. Jutro znowu będzie nowy dzień. Jutro znowu zaczniemy udawać. Jutro znowu zaczniemy cierpieć. Przeklęte jutro.
-Tak mało musimy zrobić, żeby było tak zawsze. Tak mało, a jednak tak wiele.-odpowiedziałam sama nie wiedząc w jaki sposób zdobyłam się na taką odwagę.
Chłopak patrzył na mnie, a ja spuściłam wzrok wtulając głowę w jego ramię.
-Zmieńmy to. Chcę patrzeć jak się budzisz, zdając sobie sprawę z tego, że faktycznie każdy ma swojego anioła-powiedział lekko się uśmiechając.
Podniosłam swój wzrok mówiąc z przekorą-przyznaj się, że po prostu nie wygodnie Ci na tej ławce.
Zayn zaczął się śmiać, a ja poczułam przyjemne świergotanie w podbrzuszu. Zawsze tak na mnie działał.
-Przyznam się, że o wiele bardziej chciałbym spędzać z Tobą noce w jednym, i bardziej wygodnym łóżku.
Jego słowa rozpaliły mnie do czerwoności. Nie byłam mu dłużna-Bo wiesz, ja tam leżę tak sama, i czasem trochę mi smutno-zaczęłam jeździć zabawiacko wskazującym palcem po jego torsie-czasem może nawet zimno-drążyłam dalej widząc żar pożądania w oczach Zayna.
Chłopak jeszcze mocniej mnie do siebie przyciągnął mówiąc zachrypniętym głosem:
-Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym Cię rozgrzać- przygryzając delikatnie ucho położył swoje dłonie na moich pośladkach.
-Czyż nie za bardzo puścił Pan wodzę wyobraźni Panie Malik?-zapytałam na co natychmiast dostałam odpowiedź-Przy Pani to nie możliwe...Pani Malik. Tak to pięknie brzmi.
-Nie chcę wracać do tego co było. Chcę żeby nasz jeden wieczór trwał zawsze.
Nie czekając na odpowiedź zasnęłam wtulona w Zayna.
*Następnego dnia*
Obudziłam się w swoim łóżku. Sama. Dokładnie pamiętałam co wydarzyło się jakieś kilka godzin temu. Wiedziałam, że tego już nie ma. I, że nie mogę tego powtórzyć. Nie mam prawa tego zrobić, mimo tej przeokropnej potrzeby kochania Go.
Remont zaczynał się już za kilkanaście godzin, a ja nadal nie wiedziałam, gdzie będę mieszkać. Nie chciałam korzystać z propozycji Orlanda, bo przecież tak wiele mu zawdzięczam. Chyba jedynym wyjściem z tej całej sytuacji będzie wyjazd do Polski. Niee. Zayn nie zaproponował mi noclegu, przecież Perrie... czułaby się nieswojo.
Czego ja do cholery oczekiwałam? Głupia Moss dała nabrać się na kolejne czułe słówka.
****
Pani Katie dawno opuściła mieszkanie, a ja czekałam na nadjeżdżającą taksówkę. Postanowiłam odwiedzić Polskę na jakieś dwa tygodnie. Kiedy chwytając swoje walizki powoli wychodziłam z domu zamiast samochodu taksówkarza dostrzegłam czarnego land rovera Zayna. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć, ale szybciej uwierzyła bym w to, że pomaga sąsiadce, niż odwiedza mnie.
Kiedy ponownie zaczęłam dzwonić po taksówkę ktoś z impetem wyrwał mi telefon, przywierając moje ciało do ściany:
-Chyba nie myślałaś, że nie zawalczę o to co kocham co?-powiedział niskim głosem Zayn.
Pod ciężarem jego ciało zaczęłam momentalnie się rozpływać-co Ty ze mną do cholery jasnej robisz...
Chytrze uśmiechając się odpowiedział-Nie powiem, że to samo co Pani ze mną Panno Malik, bo wtedy musiałbym skłamać. Nie umiem oczarować Pani tak bardzo, jak Pani oczarowuję mnie.
-Patrzyłam na niego ufnym wzrokiem, a On widocznie wyczuł mój niepokój.
-Już wszystko jest dobrze-przykładając swoje czoło do mojego powiedział-jesteś ze mną bezpieczna, a ja nigdy nigdzie Cię nie puszczę. Teraz tylko Ty, Ja i ocean spokojny.
Gwałtownie wypadłam w rytmu i wręcz krzyknęłam-Jaki ocean ?!
Zayn słodko się uśmiechnął i uchwycił moje policzki w swoich dłoniach. -Jesteś słodka kiedy się tak złościsz.
-Nie pogrywaj sobie ze mną-odpowiedziałam śmiertelnie poważnie.
-Odpoczniemy sobie na Hawajach. Tatuś ma wyspę, więc będzie miło. Opalisz się, a ja nacieszę się Tobą tak bardzo jak jeszcze nigdy, bo wiesz...-Zayn znacznie przycisnął mnie do ściany i złapał za udo-tylko czekam, aż będziesz tylko Moja. Moja i nikogo więcej.-kończąc zbliżył swoje usta do mojej szyi i złożył na niej czuły pocałunek.
Nie wiedziałam, czemu tak zacięcie omijał moje usta. Nie chciałam przejmować inicjatywy, ale ta cała sytuacja w pewien sposób mi się nie podobała. Nie panowałam na swoim umysłem, nad swoim ciałem, i czułam, że to Zayn nadaję bieg mojemu życiu. Że to On jest tu szefem, pieprzonym szefem mojego serca.
-Co z Perrie...?-po usłyszanym pytaniu Zayn odsunął się ode mnie. Po kilku sekundach ciszy nieśmiało powiedział-Kontrakt, Marina ja nie mogę tego zmienić. To moja praca, zrozum...
Zabolały mnie jego słowa. Bolał mnie sam fakt, że mieszkają razem, a nie wieżę w to, że On jej ... nie dotyka.
-Może Perrie chętnie wybierze się na Hawaje? Będziecie mieli kolejne zdjęcia-powiedziałam opryskliwie opierając głowę o ścianę, tak, by skrupulatnie ominąć karcący wzrok Zayna.
-TO MOJA PRACA-powiedział tak dosadnie, jak gdyby chciał, żebym zrozumiała każde jego słowo.
-Obściskiwanie Jej to Twoja praca?! Kpisz sobie?
Zayn wyraźnie posmutniał. Tak zorganizował wycieczkę, i bardzo się starał, ale ja musiałam odwieść Go od tego pomysłu. Przecież wszyscy dobrze wiemy do czego mogłoby dojść między nami. A ja... Moja podświadomość nie jest gotowa na przyjmowanie do siebie kogoś nowego. Głębokie rany goją się dłużej.
-Co mam zrobić, żebyś zaczęła mnie kochać? Pytam się do cholery co?! Co mam kurwa mać zrobić?! Jak mam Ci pokazać, że bardzo Cię kocham ?! Jak mam pokazać Ci to, jak bardzo... jak bardzo chcę żebyś była..-ostatnie słowa wyszeptane przez Zayna ledwo do mnie dotarły.
-Zostańmy w Londynie. Jedźmy gdzieś, nad jakieś jezioro, zaszyjmy się, pozwól mi napawać się twoją obecnością. Nie potrzebuję pięknego oceanu, mam go na miejscu. Odnajduję go zawsze, kiedy patrzę w Twoje oczy Ty cholerny, przystojny głupku-powiedziałam pewnie do niego podchodząc i wtulając głowę w jego tors. Jego ręce błądziły po moim ciele kiedy nagle oderwał moją głowę od jego klatki piersiowej i patrząc na moje usta powiedział -Tak strasznie chciałbym dostać to, co rozkłada mnie na cząstki elementarne.
-Nie bądź mi dłużny-powiedziałam pewnie, gdy po chwili poczułam pełne usta Zayna. Jeszcze nigdy mnie tak nie całował. Okey, zawsze całował dobrze, ale nigdy tak, jak dzisiaj. Włożył w to tyle pasji, tyle wysiłku i serca, że w tym właśnie momencie poczułam to wspaniałe uczucie. Teraz wiem, jak to jest odnaleźć swój zaginiony sens życia...
*Dom na przedmieściach Londynu*
Całą drogę spałam, starannie okryta kurtką MOJEGO CHŁOPAKA. Na swoim nosie poczułam wilgotne usta Zayna.-Wstajemy Królewno, dojechaliśmy- powiedział słodko całując moje czoło.
Lekko się uśmiechając powiedziałam-Wygodny ten Pana samochód, Panie Malik.
Zayn nadal stał przy moich drzwiach, po chwili kucnął tak, by jego oczy znajdowały się na wysokości moich oczu-Moje ręce są wygodniejsze-powiedział chwytając mnie i składając soczystego buziaka na moich ustach. Moje opanowanie dawno poszło spać, dlatego nie chciałam, by ten krótki pocałunek, był tak krótki. Przyciągnęłam jego usta na tyle mocno, by po chwili poczuć jego żar pożądania.
Bałam się... strasznie się bałam, bo przecież, takie uczucia są mi całkiem obce. Nadal uważam, że czekam na swój pierwszy raz. Tamtych zdarzeń już nie ma. Jestem ja, tu i teraz. Z nim. I jestem szczęśliwa, bo :
"Ono biję dla mnie. Bo każde uderzenie na minutę jest dedykowanie właśnie mnie"
Marina M.