Moje ciało ukryte było pod szczelną zbroją. Wiedziałam, że Zayn nie długo wstanie, a Ja? Nie jestem jeszcze na tyle silna, i chyba jeszcze bardzo długo nie będę, by dać dotknąć mu chociażby kawałek ciała znajdującego się powyżej ud. Nadal jest straszne i odrażające, a piętno, które pozostawało na mnie od czasu tego okropnego grudniowego wieczoru, nie zostanie zlikwidowane nawet przez największą miłość. To uczucie, które niszczy człowieka ze zdwojoną siłą, ale dopóki walczymy, jesteśmy zwycięzcami, więc ? Może nie jestem jeszcze na straconej pozycji.
Po kolei stawiałam stopy, na zimnym drewnie. Plan był prosty. Miałam zamiar zrobić nam pyszne śniadanie, chociaż sama od kilku minut karmię się nadzieją, że Zayn nie zapyta o powody mojego wczorajszego zachowania. Nie chciałam psuć nam obojgu świetnie zaczętego urlopu, urlopu od codziennego życia.
Nie zdążyłam przekroczyć progu salonu, kiedy moje ciało zostało z impetem schwytane. W ostatniej chwili zarzuciłam swoje dłonie na rozgrzany kark mojego oprawcy. Mogłabym nazywać Zayna magikiem, jakkolwiek banalnie to brzmi, ale o to właśnie chodzi. To co robimy ze sobą obydwoje, jest magiczne, nie dozwolone i przede wszystkim bardzo nie realne.
-Nie jestem zmęczona i umiem sama stać.-powiedziałam do Zayna dając mu lekkiego nie zobowiązującego buziaka.
-Nie lubię kiedy jesteś taka chłodna.-odpowiedział mocno całując moje usta.-pozwól, że nadrobię straty zaliczone w nocy, kiedy to Ty, panno Moss, bezczelnie mnie męczyłaś.
Zdezorientowana patrzyłam na twarz Zayna, bezskutecznie próbując wyczytać z niej jakiekolwiek znaki. Chłopak nadal trzymając mnie na rękach usiadł między dwiema puchatymi poduszkami znajdującymi się na narożniku. Usadził mnie tak, by moje oczy były skierowane na jego. Jego nogi oplatały moją talię, a moje, jego.
Chwytając moje policzki zbliżył moją twarz do swojej i nosem drażnił moje czoło. Moje ciało pokryła gęsia skórka, którą zawsze powodował ciepły oddech czarnookiego.
-Nie oczekuję żadnych wyjaśnień, bynajmniej podczas tego wyjazdu. Chcę, żebyś pozwoliła mi na to, czego tak bardzo się boisz. Nie skrzywdzę Cię...
Każde wypowiadane słowo uderzało we mnie ze zdwojoną mocą. Byłam tak strasznie wkurzona na tych ... potworów, przez których nie mogę, jak każda normalna dziewczyna, LEGALNIE i bez żadnego przymusu, z czystej miłości, stać się spełnioną kobietą. Byłam na nich zła, za to, że zaprogramowali mój organizm na odrzucenie. To ich wina, to wina "Grudniowych potworów".
-Nic nie mów. Przytul mnie i nic nie mów.-powiedziałam błagalnie całując nos Zayna.
Nie musiałam długo czekać. Po chwili moje ciało tkwiło w szczelnym uścisku, a nozdrza napawały się jedynym i nie powtarzalnym zapachem.
-Może zjemy śniadanie gdzieś poza domkiem?-spytałam z nadzieją w oczach, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji, wynikającej z dyskusji, jaka powstanie po wypowiedzianych przeze mnie słowach.
-Przecież wiesz, że do końca tego roku, jedyną kobietą z jaką mogę się pokazywać publicznie jest Perrie.
Stało się. Dobrze wiedziałam, że taki jest "układ", i zgadzając się na uczestnictwo w nim ponoszę jakieś starty, ale nie wiedziałam, że będą One wywierały na mnie tak dziwnie dziwne uczucia. Moje ciało momentalnie się napięło. Moje ręce osunęły się z karku Zayna, a ja niezdarnie wyswobodziłam się z uścisku chłopaka.
-Idę na spacer, bo tylko poza domkiem nie będziesz mógł mi towarzyszyć a w tej chwili nie mogę przebywać z Tobą w jednym pomieszczeniu.-powiedziałam z wyraźnym bólem na twarzy udając się do toalety znajdującej się na górze tuż obok
*godzinę później*
Z moich włosów kapały małe krople wody. Sięgając po ręcznik włączyłam skomponowaną przez Zayna playlistę na moim iPodzie. Pierwsze spokojne dźwięki gitary zaczęły kołysać moim ciałem. Dokładnie pamiętałam ten dźwięk. Jason Mraz. Jego piosenka leciała wtedy... w kuchni. Kiedy Zayn wkładała pierścionek, umieszczony w pięknym opakowaniu w kształcie pandy, na mój palec. [KLIK]
Z mimowolnym uśmiechem patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Pomimo wszystko, jednak jestem cholerną szczęściarą. Chwyciłam telefon i napisałam smsy.
Był początek lutego dlatego moje ramiona przykrywał gruby siwy sweter [KLIK] .Zakładając na swój nadgarstek prezent od Orlanda zabrałam się za makijaż. Trochę mocniej niż zawsze podkreśliłam usta, oraz brąz swoich oczu. Włosy dokładnie wyprostowałam, i wylewając na siebie kilka kropel ukochanego zielonego Chloe wyszłam z łazienki.
Zamykając drzwi wcisnęłam nogi w buty i delikatnie przekręciłam klucz od łazienki. Nie chciałam, żeby Zayn usłyszał, jak wychodzę.
Wchodząc do pokoju poczułam męski zapach, i nie musiało minąć wiele czasu, żebym zdała sobie sprawę z tego, że Zayn był w
-Myślisz, że nie wiem jak się czujesz?- powiedział nagle wyłaniając się zza ogromnego lustra zakrywając dłonią swoje oczy.
Byłam zdziwiona jego zachowaniem więc od razu wypaliłam -Czemu zakrywasz oczy?
-Przecież obiecałem, że chociaż nie wiem jakbym pragnął, nie dotknę Cię właśnie w Tych miejscach, a sądząc po zapachu wyglądasz ... tak jak nie powinnaś przy mnie wyglądać, więc chociaż tak się powstrzymam.-powiedział na jednym wdechu.
Jego zachowanie było strasznie słodkie. Stał tak niewinnie na środku pokoju. Podeszłam do niego i mocno wtuliłam się w jego idealnie wyrzeźbiony tors. Jego ręce mocno zacisnęły się na moich łopatkach, a jego nos powędrował do moich gęstych brązowych włosów. Moje twarz utkwiona była w jego rytmicznie poruszającej się klatce piersiowej. Naglę kompletnie nie kontrolowanie zaczęłam Cicho śpiewać, tak dobrze znaną nam melodię.
I won't give up on us/Nie zrezygnuję z nas.
Even if the skies get rough/Nawet, jeśli niebo się wzburzy.
I'm giving you all my love/Daję Ci całą moją miłość.
I'm still looking up/Ciągle spoglądam w górę.
Zdziwiony Zayn podniósł mój podbródek i powiedział -Masz anielski głos kochanie.
Jego oczy były zaszklone, a Ja w tym momencie zapomniałam o wszystkim. O Perrie, o kontrakcie, o Polsce, o Grudniu...Widziałam w jego oczach te cholerne potwierdzenie. Tą chęć wyrażenia wszystkich skrywanych słów. Wiedziałam, że jest to jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu. Chciałam go idealnie zakończyć. Pocałowałam Go tak idealnie, tak pięknie, jak tylko potrafiłam. Chwilę potem jego oczy tonęły w moich a z jego ust wydobyło się ciche :I won't give up.
Marina M.