Kierowałam się w stronę kuchni bo przecież tam ostatnio zostawiłam swój telefon. Wzięłam dwie białe kapsułki, które były dobrze znane mojemu organizmowi. Jedna na uspokojenie, druga zapobiegająca depresji. Kilka głębszych oddechów w między czasie przepitych wodą. Telefon leżał obok. Chciałam zadzwonić do mamy kiedy zobaczyłam, że mam jedną nieodczytaną wiadomość. Na ekranie zobaczyłam duże litery układające w całość imię, które będąc jednocześnie moim morderczym zjawiskiem przyprawiało mnie o dreszcze przyjemności. "Zayn". Nie mogąc zapanować nad palcami ślepo błądzącymi po wyświetlaczu odłożyłam telefon. Czułam się jak jedna z aktorek grających w dramatach dla nastolatek. Zawsze są takie przejęte. Tylko, że One przyprawiają taką pozę kiedy zobaczą puste opakowanie po pudrze czy tuszu do rzęs. Ja wpadałam w taki stan, wtedy, kiedy mój umysł błądził gdzieś pomiędzy krainą odpowiedzialności, a tym czego chce serce. Odczytałam sms.:
"Przestań mnie unikać. Musimy się spotkać."
W mojej głowie pojawiła się myśl, która już na zawsze miała zmienić to co do tej pory się działo.
"Dziś u mnie. Wall street 39. Czekam."
[KLIK]
Moje serce biło tak szybko, że sama miałam ochotę jednym ruchem zakończyć wszystko co tak bardzo mnie denerwowało. Błąkałam się po domu co chwilę patrząc na opakowanie z "białymi kapsułkami". Usiadłam na podłodze, potem wstałam i patrzyłam się na to co znajduję się za oknem. Musiałam to skończyć. Poprzednią noc zakończyła długa rozmowa z Majką. Mówiła mi, że osoby z towarzystwa wszystkich zblazowanych celebrytów mówią o tym, jak Perrie kocha Zayna. Ona nie zdaję sobie sprawy z tego, że to co jest między nimi to tylko praca. Zayn jej tego nie uświadamia i, może nieświadomie, bawi się jej uczuciami. Co jeśli ze mną jest tak samo? Jeśli to tylko część jakiejś gry ?
To niemożliwe. To po prostu niemożliwe. Nie mogę być samolubna. Ta dziewczyna niczym tu nie zawiniła. Jeśli już zawsze miałabym ukrywać się ze swoją miłością do niego, to przecież to nie ma żadnego sensu. Potrzebowałam stabilności. Szczególnie po tym co stało się tamtej feralnej nocy.
Poszłam na górę. Wzięłam szybki prysznic. Wyprostowałam włosy i założyłam na siebie coś w czym wyglądałam jak osoba, bez żadnych psychicznych ubytków. [KLIK]
Kiedy usiłowałam zapiąć zegarek usłyszałam trzask drzwi. To nie mogła być Majka bo przecież wczoraj mówiła, że wyjeżdża do rodziców. Moja krew momentalnie się zmroziła i niepewnie podeszłam do drzwi. Ktoś krzątał się po kuchni. Zebrałam w sobie resztki mojej nieustraszonej osobowości i postanowiłam sprawdzić kto to.
Zobaczyłam tylko tył zgrabnej męskiej sylwetki. Idealnie ułożone włosy i zapach, który poznałabym nawet bez posiadania zmysłu węchu. Nie chciałam wykonywać żadnego ruchu. Nie wiedziałam na ile mogę sobie pozwolić.
-Powinieneś zapukać.
Zayn napięcie się odwrócił. Jego twarz była cała napięta, a żyły na dłoniach jeszcze bardziej niż zawsze widoczne.
-Już zawsze będziemy się tak witać ?-zapytał. Jego oczy były zaszklone, a jego usta krwiście czerwone. Płakał. On płakał.
-Tak czyli jak ?
-Nijak !-krzyknął. Nie tak głośno jak wtedy w domku, jednak krzyknął.
Szybko zobaczył, że jego podniesiony ton głosu wprawia mnie w stan osłupienia dlatego powoli zbliżył się do mnie. Nie pytał o pozwolenie. Pierwszy raz, to On przejął kontrolę. Kontrolę nad tym co się dzieję. Delikatnie chwycił moją dłoń. Najpierw jedną potem drugą. Splótł nasze palce. Tak jak lubiłam. Utkwiłam wzrok w podłodze. Jednym palcem uniósł mój podbródek do góry i patrząc prosto w oczy powiedział:
-Wczoraj zerwałem umowę z menagerem. Już nie jestem z Perrie. Nie jestem i nigdy nie będę musiał być. Chciałem być tylko dla Ciebie.
Wiedziałam, że nie powiedział mi wszystkiego. Bał się.
-Powiedz mi wszystko. Wiem, że coś ukrywasz.
Po chwili ciszy przełamał się i mocniej zaciskając nasze dłonie powiedział:
-Perrie próbowała popełnić samobójstwo. Jest w szpitalu, a jej życiu już nic nie zagraża. Zostawiła list.
W tym momencie przestałam oddychać. Moje serce wiedziało co ma zrobić. Nie mogłam być egoistką. Ona go kochała. Nie tak bardzo jak ja, bo przecież nikt by tak nie umiał, ale kochała. Czuła się tak potwornie jak ja. Cierpiała tak samo mocno, kiedy ja wypłakiwałam się swojej poduszce. Ona czuła to samo.. Nie była niczemu winna, bo przecież każdy może kochać.
W tej chwili postanowiłam zrobić to, co kazał mi umysł. Serce miało ogromną siłę przebicia, jednak to ja decydowałam.
[KLIK]
-Nie możemy Jej tego zrobić. Nie możemy być razem.-powiedziałam.
Moja głowa szybko oparła się o klatkę piersiową Zayna. Czułam jak jego serce przyśpiesza. Zaczęłam spazmatycznie płakać. Zayn przytulił moje ciało i mocno przywarł do swojego. Przez łzy udało mi się powiedzieć :
-Tak bardzo Cię kocham.
Chłopak pocałował mnie w głowę. Po chwili odchylił moją twarz i opierając swoje czoło o moje poprosił:
-Nie rób mi tego. Proszę. Nie możesz mnie zostawić.
-Nie zostawiam Cię. Zawszę będę Cię kochać. Może kiedyś, któregoś dnia, na jakimś innym świecie będziemy razem. Wtedy moja miłość do Ciebie będzie tak samo bezgraniczna. Teraz musisz do niej wrócić, i być z nią. Nie możesz jej tego zrobić.
Tak strasznie płakałam. Wsunęłam moje dłonie pod jego koszulkę by uświadomić sobie, że po raz ostatni w moim życiu dotykam jego rozgrzanego ciała. To miało się nigdy więcej nie powtórzyć. To był już koniec.
-Mam teraz wyjść? Wyjść i zapomnieć o Tobie ? -zapytał pełen wyrzutów. Jego policzki były mokre od łez.
Odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość. Patrzyłam na niego jak na najpiękniejszy obraz. On odchodził.
Jego ciało szybko znalazło się obok mojego, a usta zatopiły się w moich. Czułam jego dłonie na swoich plecach, a nogi powoli unosiły się by objąć go w talii. Zayn zaczął iść w stronę kanapy. Nagle opuściłam nogi na ziemię odpychając go lekko od siebie i mówiąc:
-Już czas na Ciebie.
-Kurwa ja nie będę umiał bez Ciebie żyć.
-Nauczymy się. To potrwa, ale damy radę. Idź do niej proszę...
____________________________________
http://ask.fm/MarinaMoss pytania do autorki i bohaterki. Obiecują wam, że to co dziś przyśniło mi się jest nieziemskie, a dalsze losy Mariny będą naprawdę emocjonujące. To nie jest koniec, to dopiero początek.
Marina M.
niedziela, 26 stycznia 2014
niedziela, 5 stycznia 2014
18. "W sidłach zagubienia."
Przyjemne płomienie świec. Znałam już ten obraz. Przecież nie tak dawno byłam na kolacji z Zaynem. Moje zachowanie mnie przerażało, bo przecież kilka miesięcy temu bałam się odezwać nawet do listonosza. Każdy o przeciwnej płci był dla mnie zagrożeniem. Teraz ? Nie nazwałabym tego chęcią poznawania mężczyzn z tej lepszej strony. To raczej fizyczne zagubienie, które nie pozwala mi na zacumowanie mojej łodzi. Postanowiłam odpędzić od siebie wszystkie myśli, które kłębiły się w mojej głowie i nie pozwalały na spokojne spędzenie czasu w towarzystwie Orlanda.
-Jak podoba Ci się praca na obecnym stanowisku ?-Zapytał mężczyzna z lekko kręconymi włosami, przeglądając kartę dań.
-Jestem jedną z setek osób zajmujących się doborem odpowiednich materiałów do kolejnego wydania gazety. Nie nazwałabym tego stanowiskiem, aczkolwiek staram się dążyć do czegoś więcej.-odpowiedziałam pozwalając sobie na lekko zalotny uśmiech.
Orlando szybko zobaczył moją reakcje, i odłożył kartę obok siebie. Czułam woń jego męskich perfum dlatego zagryzając lekko wargę zapytałam :
-Czemu mi się tak przyglądasz ?-dobrze wiedziałam co robię. Orlando był taki sam. Taki sam jak Zayn. Nie musiał nic robić. Jego oczy mówiły za niego i nawet jeśli to, co rodziło się między nami miało być dla mnie swego rodzajem zastępstwem Zayna, wolałam to niż tą pustkę, która nie pozwalała mi żyć.
-Jesteś intrygująca. Masz w sobie coś co sprawia, że chcę poznawać Cię coraz bardziej.
-To rób to.-powiedziałam bez chwili zawahania.
-Pozwól mi na to.-Odpowiedział przysuwając dłoń ku mojej. Toczyliśmy niebezpieczną grę.
Kiedy opuszki jego palców dotknęły moich delikatnie odsunęłam dłoń. Nie wiem czemu to zrobiłam, ale mężczyzna zrozumiał mój ruch, a nasze wspólne tematy zeszły na trochę bardziej przyziemny grunt.
*Późny wieczór. Posiadłość Majki i Mariny*
Orlando podał mi dłoń, kiedy wysiadałam z jego czarnego Land Rovera. Kiedy odkręcił się by zamknąć drzwi zobaczyłam w oknie ciekawski wzrok Majki, której zmęczenie sprawiało, że wyglądała jak szympans w okresie godowym. Machnęłam ręką na znak jej natychmiastowego schowania się.
Mężczyzna odprowadził mnie pod same drzwi i kładąc swoje dłonie na mojej talii delikatnie przysunął mnie w jego stronę. Po chwili czułam jego miękkie usta na swoim zimnym policzku. Kiedy odsuwałam się nasze nosy instynktownie się dotknęły, i mój wzrok mimowolnie utkwił w jego oczach. Były takie same. Dokładnie wiedziałam na czym to wszystko polegało. Przecież On mi się nie podobał. Podobało mi się jego podobieństwo do Zayna. Wchodząc do domu położyłam na wiklinowym krześle swój płaszcz. Podeszłam do kuchennego blatu i wyjęłam dobrze znane mi tabletki. Te same, które uspokajają mnie od środka. Popiłam je dużą ilością wody i poszłam do salonu. Zrobiłam to co zawsze. Nie zdejmując eleganckiej sukienki owinęłam się kocem, chwyciłam pilot i włączyłam MTV. Wiedziałam, że prędzej czy później ich pokażą. Potrzebowałam jego widoku .
-Nie rób tego.
Majka położyła się obok mnie i wyłączyła telewizor. -Wiem, że nic do niego nie poczujesz. Wiedziałam to na samym początku. Nie zmuszaj się do niczego, ale przynajmniej naucz się żyć bez niego.
-Ale ja tak bardzo za nim tęsknie Majka. Ja zapomniałam o wszystkim . Ty nie wiesz jakie to uczucie kiedy ktoś jednym dotykiem zabiera od Ciebie cały ten ciężar.
Maja pogłaskała mój policzek i mocno przytuliła .
Wszyscy żyjemy w palącym się domu. Bez straży pożarnej. Bez możliwości wyjścia. Tylko z oknem na górze, z którego możemy spoglądać, jak pali się dom wraz z nami, zamkniętymi w nim.
*Sobotni poranek. 9.30*
Obudziłam się przykryta kołdrą w różowe kropki. Moje twarz przytulona była do poduszki, a jedyna myśl, która siedziała w mojej głowie ?" Dziś sobota.Masz wolne"
__________________________
Daję wam taki przedsmak tego co dodam . Kontynuacja rozdziału będzie bardzo długa, ale chcę zobaczyć w komentarzach jak wyobrażacie sobie dalszą część :) PISZCIE !
-Jak podoba Ci się praca na obecnym stanowisku ?-Zapytał mężczyzna z lekko kręconymi włosami, przeglądając kartę dań.
-Jestem jedną z setek osób zajmujących się doborem odpowiednich materiałów do kolejnego wydania gazety. Nie nazwałabym tego stanowiskiem, aczkolwiek staram się dążyć do czegoś więcej.-odpowiedziałam pozwalając sobie na lekko zalotny uśmiech.
Orlando szybko zobaczył moją reakcje, i odłożył kartę obok siebie. Czułam woń jego męskich perfum dlatego zagryzając lekko wargę zapytałam :
-Czemu mi się tak przyglądasz ?-dobrze wiedziałam co robię. Orlando był taki sam. Taki sam jak Zayn. Nie musiał nic robić. Jego oczy mówiły za niego i nawet jeśli to, co rodziło się między nami miało być dla mnie swego rodzajem zastępstwem Zayna, wolałam to niż tą pustkę, która nie pozwalała mi żyć.
-Jesteś intrygująca. Masz w sobie coś co sprawia, że chcę poznawać Cię coraz bardziej.
-To rób to.-powiedziałam bez chwili zawahania.
-Pozwól mi na to.-Odpowiedział przysuwając dłoń ku mojej. Toczyliśmy niebezpieczną grę.
Kiedy opuszki jego palców dotknęły moich delikatnie odsunęłam dłoń. Nie wiem czemu to zrobiłam, ale mężczyzna zrozumiał mój ruch, a nasze wspólne tematy zeszły na trochę bardziej przyziemny grunt.
*Późny wieczór. Posiadłość Majki i Mariny*
Orlando podał mi dłoń, kiedy wysiadałam z jego czarnego Land Rovera. Kiedy odkręcił się by zamknąć drzwi zobaczyłam w oknie ciekawski wzrok Majki, której zmęczenie sprawiało, że wyglądała jak szympans w okresie godowym. Machnęłam ręką na znak jej natychmiastowego schowania się.
Mężczyzna odprowadził mnie pod same drzwi i kładąc swoje dłonie na mojej talii delikatnie przysunął mnie w jego stronę. Po chwili czułam jego miękkie usta na swoim zimnym policzku. Kiedy odsuwałam się nasze nosy instynktownie się dotknęły, i mój wzrok mimowolnie utkwił w jego oczach. Były takie same. Dokładnie wiedziałam na czym to wszystko polegało. Przecież On mi się nie podobał. Podobało mi się jego podobieństwo do Zayna. Wchodząc do domu położyłam na wiklinowym krześle swój płaszcz. Podeszłam do kuchennego blatu i wyjęłam dobrze znane mi tabletki. Te same, które uspokajają mnie od środka. Popiłam je dużą ilością wody i poszłam do salonu. Zrobiłam to co zawsze. Nie zdejmując eleganckiej sukienki owinęłam się kocem, chwyciłam pilot i włączyłam MTV. Wiedziałam, że prędzej czy później ich pokażą. Potrzebowałam jego widoku .
-Nie rób tego.
Majka położyła się obok mnie i wyłączyła telewizor. -Wiem, że nic do niego nie poczujesz. Wiedziałam to na samym początku. Nie zmuszaj się do niczego, ale przynajmniej naucz się żyć bez niego.
-Ale ja tak bardzo za nim tęsknie Majka. Ja zapomniałam o wszystkim . Ty nie wiesz jakie to uczucie kiedy ktoś jednym dotykiem zabiera od Ciebie cały ten ciężar.
Maja pogłaskała mój policzek i mocno przytuliła .
Wszyscy żyjemy w palącym się domu. Bez straży pożarnej. Bez możliwości wyjścia. Tylko z oknem na górze, z którego możemy spoglądać, jak pali się dom wraz z nami, zamkniętymi w nim.
*Sobotni poranek. 9.30*
Obudziłam się przykryta kołdrą w różowe kropki. Moje twarz przytulona była do poduszki, a jedyna myśl, która siedziała w mojej głowie ?" Dziś sobota.Masz wolne"
__________________________
Daję wam taki przedsmak tego co dodam . Kontynuacja rozdziału będzie bardzo długa, ale chcę zobaczyć w komentarzach jak wyobrażacie sobie dalszą część :) PISZCIE !
Subskrybuj:
Posty (Atom)